Odzyskana nadzieja

Otworzył oczy i jak co dzień zobaczył nad sobą płachtę namiotu. Było okropnie zimno. Leżał przykryty kilkoma skórami. Nocą nie wolno było palić ognia. Blask widać wtedy z daleka, a to mogłoby ściągnąć niebezpieczeństwo.

Minęły dwa tygodnie, od kiedy Komando ocaliło im życie. Dwa tygodnie, od kiedy sprowadzono ich do obozu. Milo wychodził z namiotu rzadko. Tylko, żeby sprawdzić, jak czują się jego ranni przyjaciele. Pozostałych Wojowników unikał. Wstydził się. Odkąd powiedziano mu, jak wielu z nich zginęło wtedy w lesie, ratując mu życie, wstydził się spojrzeć im w oczy. Bał się zobaczyć w nich pogardę. Nigdy jej nie dostrzegł, ale ten strach był silniejszy od niego.

Okrył się ciepłym płaszczem i wyszedł z namiotu jak każdego ranka, by zobaczyć się z przyjaciółmi. Usul siedział przed namiotem wsparty o drzewo. Jak co dzień czyścił broń. Milo wiedział, że młody elf nie może się doczekać powrotu do walki. Z jego nogą było już lepiej, chociaż lecząca ich znachorka wciąż jeszcze kazała mu odpoczywać. Andeith spała na skórach obok niego. Rana na brzuchu goiła się nad podziw ładnie.

– Milo. – Usul uśmiechnął się na widok nadchodzącego niziołka i odłożył miecz. – Chciałem Cię właśnie widzieć. Wkrótce wyruszam wraz z Komandem.

Niziołek nie odpowiedział. Stanął przed nim i skrzyżowawszy ramiona na piersi wiercił elfa wzrokiem.

– Ty, Andeith i Tryggvi zostaniecie tu jeszcze przez jakiś czas.

– Więc to tak? Tak Ci śpieszno, by ruszyć w bój? Tak śpieszno, by szukać śmierci, której dopiero co ledwo się wywinąłeś? – Milo nawet nie próbował kryć gniewu i dezaprobaty w głosie. Był zmęczony. Choć odpoczywał już od dwóch tygodni, nie opuszczały go niepokój i zmęczenie.

Usul westchnął tylko i spojrzał na leżący na kolanach miecz.

– Moje życie nie ma znaczenia Milo. Myślałem, że do tej pory już to zrozumiałeś. – Uniósł wzrok na niziołka. Jego twarz, zwykle uśmiechnięta, teraz wyrażała tylko pustkę. – Ja nie o swoją wolność i przetrwanie walczę. Ja myślę o tych, którzy giną w pogromach. O tych, których zamyka się w obozach i wiesza na gościńcach, jak i ciebie chciano powiesić. Ocaliłem wiele istnień, Milo. W porównaniu z tym, moje własne życie nie ma znaczenia.

Niziołek wziął głęboki wdech. Czuł jak zmęczenie ustępuje, jak ogarnia go zupełnie inne uczucie. Nie wytrzymał.

– W całym swoim życiu nie usłyszałem czegoś równie głupiego! – Wbił wskazujący palec w ramię osłupiałego z zaskoczenia elfa.

– Twoje życie nic nie znaczy? To coś ci powiem, wszystko rozumiejący elfie. Znam kilka osób, którym na twoim nic nie znaczącym życiu zależy. Widziałem też, jak inni ginęli za twoje nic nie warte życie. Mówisz, że życie wojownika nic nie znaczy? Spójrz jej w oczy. Spójrz i powiedz, że jej życie nic dla ciebie nie znaczy.

Usul spojrzał za wskazującą ręką niziołka. Andeith już nie spała. Spoglądała na niego w milczeniu. Milo obrócił się na pięcie i odszedł. Ręce wciąż jeszcze mu się trzęsły.

Przechadzał się po obozie, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. Mijał namioty i kręcących się przy nich wojowników. Elfy, krasnoludy, widział też kilku gnomów i nawet jednego niziołka. Nie chciał z nimi rozmawiać. Nie umiał się pośród nich odnaleźć.

– Co tom, zuchu? – Usłyszał za plecami znajomy, chrypiący głos. Obejrzał się i rozpromienił lekko. Nie widział Tryggviego już od dawna. Krasnolud ciągle znikał w lesie, wybierając się na samotne zwiady. – Nic nie mów, widzem po twarzy, co ci dolego. Mom no to lekorstwo. – Tryggvi poklepał przytroczony do pasa bukłak i zrobił swój przypominający uśmiech grymas.

Mimo paskudnego nastroju, Milo zaśmiał się mimowolnie.

– Pójdźmy w los, przyniesiem zajomca no kolocje. – Po chwili wahania Milo przytaknął. Obaj ruszyli w gęstwinę.

Do obozu wrócili po zmierzchu. Gdy wędrowali, wszystko wydawało się prostsze. Tego właśnie mu brakowało – wędrówki z przyjaciółmi. Milo chciał odszukać elfy. Pokazać im upolowanego zająca, ale nie zastał ich przy namiocie. Poszedł nad strumień, by oprawić mięso. I tam ich zobaczył. Stali razem przy potoku, oświetleni blaskiem księżyca w pełni.

Elfy wpatrywały się w siebie, rozmawiały. Widział ich bardzo wyraźnie. Zobaczył, jak Usul ujmuje dłoń Andeith. Zobaczył, jak ich usta łączą się w pocałunku. I pierwszy raz od dwóch tygodni – uśmiechnął się.